25.08.2015

Dominująca przeszłość.

Założenie bloga nie powstało z istnej nudy, czy pochopnie jakby człowiek nazwał z czystego chwalenia się swoim życiem. Mam na celu opisywać tutaj chwile, które zapadły mi w pamięci na bardzo długo. Chwile, przez które często nie umiem pomóc innym osobom, choć bardzo bym tego chciała. 
Wiele z nas spotkało się z dosyć przykrym pojęciem, mającym nazwe "samookaleczania się".
Drugim dość pokrewnym pojęciem jest tzw: "myśl samobójcza".
Dokładnie te dwie rzeczy przytrafiły mi się około trzech lat temu. 
Co większość już pewnie wie, dużo osób okalecza się, aby przypodobać się innym bądź po prostu ich styl ubierania przyczynia się do robienia sobie cudownych śladów na swoim ciele. 
Prawdą jest, że to indywidualna sprawa każdego. Nie mam zamiaru oceniać, co kto robi dobrze a co źle. Próbuje nakierować was, na przypadek, którego ja doświadczyłam.
W gimnazjum miałam koleżankę. Jej styl ograniczał się do noszenia ciemnych ubrań a żeby to jeszcze lepiej wyglądało, to jej ręce musiały być całe w czerwonych kreskach.
Zaciekawił mnie jeden fakt wraz z moją, wtedy jeszcze przyjaciółką a mianowicie: " Jak to jest się ciąć?"
Kiedy ona wyszła do łazienki, aby się pomalować to ja nożykiem do papieru zrobiłam mały, ale w późniejszym czasie bardzo bolesny ślad.
To co zrobiłam utkwiło w mojej głowie, aż do dziś. Uznałam, że jak mam jakiś problem to lepiej wziąć maszynke do golenia, przeciąć sobie skóre, pocierpieć z bólu, ale nie płakać.
Kiedy teraz napatoczy się u mnie chwila słabości to automatycznie pojawia się wymysł okaleczania się. Moje nogi i ręce mimo iż wyleczyły się ze śladów, to nadal pozostały białe pasma, które dzień w dzień przypominają mi o tym wszystkim.
Nie powiem, że sobie radze, bo to byłoby największe kłamstwo świata. 
Do tego doszły jeszcze myśli samobójcze. Nie raz próbowałam wyskoczyć z okna, ale w tym momencie wchodziła moja mama i zaczynała się rozmowa. Trafiłam do psychologa. Ta pani bardzo mi pomogła. Otworzyła moje oczy na zupełnie inny świat. Na świat pełen radości z życia. Zaczęłam się cieszyć z tego co mam. Pewnego dnia wszystko prysło. Psycholog nie miała miejsca w okresie wakacyjnym na spotykania się i dalsze leczenie. Pozostało mi czekać do października, gdyż dopiero wtedy będzie miała czas. 
I teraz nasuwa się pytanie, czy ja wytrwam? Czy podołam w walce z samą sobą?